sobota, 30 czerwca 2012


Typowe dla mnie. Zakładać coś poddając się chwili, później zaniedbywać. A w między czasie przecież powstały prace z których jestem bardzo dumna.

Dziś zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy: zawsze wykonuję swoje kolaże w tej samej pozycji. Na podłodze, zgarbiona, z głową nisko pochyloną, ciężarem ciała opieram na lewej nodze, na prawej, zgiętej, opieram łokieć. Muszę kiedyś zmusić F do zrobienia mi zdjęcia, kiedy pracuję. Chciałabym zobaczyć swoje natchnione miny. Podobno czasem nawet się uśmiecham.

Co mnie męczy ostatnio? Uświadamianie sobie kim nie będę.

niedziela, 20 maja 2012


Dzisiejszy manifest programowy.
Uwielbiam to uczucie, kiedy kolaż "tworzy się sam". Miał być o mężczyznach, potem o kobietach, potem jeszcze myślałam, że może o miłości, aż w końcu wzięłam do ręki wyrwaną kartę z sercem z atlasu anatomicznego, i się zrobiło, praktycznie samo. Zazwyczaj swoje prace zaczynałam od tworzenia tła, miałam przygotowane wcześniej materiały, zastanawiałam się nad kompozycją. Tym razem - zaczęłam od końca. Najpierw napis na serce, pod serce tło, pod to kolejne zdjęcie, i całe tło dookoła "centrum". Podobno się uśmiechałam jak go robiłam.
Użyte w kolażu słowa Witkacego mówią same za siebie.

wtorek, 15 maja 2012

So...let's get started!

Nie mogłam się dłużej przed tym wzbraniać. W czasach, w których każdy może napisać książkę, czy z dnia na dzień stać się specjalistą od czegoś bez dyplomu, czemu nie miałoby się znaleźć w tym wszystkim miejsce dla mnie? Nie jestem profesjonalistką, nie posiadam dyplomu ASP, nie jestem stypendystką elitarnego programu dla zdolnej młodzieży, nie mam sławnych rodziców, ani kapitału na rozkręcenie firmy. Mam jedynie (lub aż) swoją pasję, którą pielęgnuję i rozwijam już od paru lat. Pasja w zasadzie brzmi tak pompatycznie i dumnie. Lubię robić kolaże. Lubię szukać zdjęć, wycinać, ciąć, gnieść, wydzierać i sklejać to wszystko w jedną spójną całość.
Po wielu próbach zorganizowania wystaw moim pracom (bardziej, lub mniej udanym) postanowiłam wyruszyć na "podbój" internetu. Trudno jest łazić po mieście i dźwigać ze sobą wielką teczkę wypchaną kolażami, w nadziei na to, że ktoś się zainteresuje co tam w środku  mam (a tą osobą oczywiście będzie sławny kurator z MoMA, który zaraz zorganizuje mi wystawę, i jeszcze załatwi wizę). Czas wziąć swój talent we własne ręce. O!

Są blogi o domowym recyklingu, modzie, psach, kotach i poprzebieranych za małe księżniczki dziewczynkach. Więc czemu by nie wcisnąć do tego jeszcze trochę sztuki? Spróbuję. Będę dzielna!

Czas zacząć robić zdjęcia swoim pracom!
Pochwalę się nimi już niedługo.